25 października 2018

Średniowiecze. Koloru jakby nie było

Pisałam niedawno o Antyku, o tym, że choć są dowody na to, że był barwny, stereotyp bieli tak głęboko zakorzenił się w naszej świadomości, że jesteśmy gotowi zaprzeczyć dowodom na kolorowość sztuki antycznej i trwać przy jej "białym wizerunku".
Dręczy mnie pytanie "jak to się zaczęło?" Jak to wyglądało np. w Średniowieczu?
Nauczono nas myśleć o Średniowieczu jako o epoce "ignorancji i przesądów", zdominowanej przez doktrynę Kościoła kwestionującego wszelki racjonalizm. Jednak okazuje się, że to kolejny stereotyp, że wprowadza nas w błąd i przysłania autorytet jakim otaczano starożytną naukę i naukę w ogóle.

Przeprowadziłam mały eksperyment: zestawiłam dzieła Średniowiecza z "białym Antykiem". Średniowieczna barwność jest w opozycji do jednobarwności i bieli antycznych "szkieletów". Pełnia życia (życia Tu i Tam), opowiedziana wszystkim kolorami tęczy, wobec Renesansowego umiaru, który przekonuje, że jest otwarty na wszystko.
Biel i ograniczenie (umiar) podbijają serca ludzi Renesansu, kwestionują wartość tego, co barwne, żywe.
Znam wiele estetycznych utopii. Ta przekonuje, że TYLKO "białe jest piękne", TYLKO "jednobarwne".
Nie zaprzeczam. Tak białe, jak jednobarwne bywa piękne, podobnie jak to, co wielobarwne. Bo istota piękna nie leży w ilości składowych, ale w ich jakości, w tym jak są ze sobą powiązane. "Białe" i "jednobarwne" jest pewniakiem, trudno sprawić by wydawało się kiczowate, choć Internet pokazuje, że to jest możliwe, natomiast zestawienie wielu barw tak, żeby tworzyły "zgodną wspólnotę" , a nie "krzykliwy tłum" to nie lada wyzwanie.
W średniowiecznej katedrze możemy zobaczyć na czym to polega. W jej witrażowych oknach połyskują wszystkie kolory, każdy wygląda inaczej w każdej chwili dnia, w zależności od tego czy jest lato, czy zima, czy świeci słońce, czy jest pochmurno. Nawet przez chwilę te kaskady barwnych "płomyków" nie wydają się krzykliwe, niewłaściwe. Są jak szlachetne kamienie, w ponadczasowej symfonii wielobarwności. Emocja jaką wyzwala wielobarwność gotyckich witraży kojarzy mi się z koncertem symfonicznym, w którym miejsce barw zajmuje muzyka, i dociera równie głęboko jak kolory.


Notre Dame, Paryż
 I tego wszystkiego nie dostrzegli ludzie Renesansu, ludzie Baroku, ludzie Klasycyzmu i dopiero od niedawna przywracamy należne miejsce sztuce Średniowiecza. Tylko, że autorzy opracowań z historii sztuki tamtego okresu skupiają się na architekturze, jej konstrukcji, formie, materiałach, na strzelistości, ostrołukach, i innych detalach. Koloru jakby nie było.
Większość artefaktów z tamtej epoki zaginęła, ale wciąż możemy podziwiać drobne przedmioty: bogato iluminowane manuskrypty, inkrustowane i pozłacane ewangeliarze, ozdoby i przedmioty wykonane z metali i kamieni szlachetnych. Wszystkie one dowodzą, jak ważny w tamtej epoce był kolor.
Ale nie tylko w tamtej, kolor jest ważny w każdej epoce. Nie wiem czy były takie badania, ale jestem przekonana, że większość ludzi mając wybór, wybierze to co ma "żywe barwy".
Ja właśnie tak reaguję na kolory i nigdy nie udawałam, że jest inaczej. Widać to w moim malarstwie, m.in na obrazie poniżej.
Beata Wąsowska, "Pełnia" 50x50 cm, akryl na płótnie, nr kat. 35-24, 2015
Niestety, wrażenia barwne są subiektywne, nieporównywane, niewymierne, nienamacalne, więc są niepoważne, bo nie można ich zmierzyć ani zważyć, ani ze sobą porównać.
Kolorowość ma pod górkę, w dysputach naukowych zawsze przegra z bielą i szarością, ale nie w życiu. Kolor jest dowodem życia, mówi czy coś jest żywe, jak bardzo nie jest. Kiedyś tylko bogacze mogli sobie pozwolić na ubarwianie swojego otoczenia i życia. Dziś każdy może otaczać się wszystkimi kolorami. I dopiero dziś widać jak trudno jest pogodzić te ulubione kolory. Jedni to potrafią, inni nie. 

Beata Wąsowska